
Dom sarmaty
Autor: Krzysztof Bąkała, Lut 11, 2016, #Tradycja
Sarmatyzm – groteskowy maszkaron, wstydliwy dziwoląg naszej historii czy świadectwo wielkości, chwały i powód do dumy?
Na ten temat wylano ?morze atramentu?. W zasadzie – mimo zastrzegania się wielu autorów: ?że tak do końca nie było najgorzej? – sarmatyzm jest dzisiaj często ukazywany w negatywnym świetle. W społecznej świadomości pokutuje wciąż jego wizerunek uproszczony, nakreślony przez: wybiórcze relacje podróżujących ówcześnie przez ziemie Rzeczypospolitej obcokrajowców, opinie oświeceniowych podlizuchów i piewców jakże ?oświecanego? absolutyzmu (?Wielka cesarzowo, rozpościeram się u Twych stóp, wyciągam ręce ku Tobie; chciałbym z Tobą mówić, ale skurcz ściska mi serce, kręci mi się w głowie, myśli plączą się, jestem wzruszony jak dziecko…? ? pisze Diderot w liście do Katarzyny II; a Wolter wtóruje: ?Jeśli chodzi o mnie, Pani, to jestem wiernym wyznawcą kościoła greckiego, tym bardziej, że to twoje piękne rączki trzymają kadzidło tego kościoła…?) i wreszcie powielanych stanowiskach samych jaśnie ?oświeconych? monarchów, którzy za wszelką cenę próbowali usprawiedliwiać dokonaną przez siebie zbrodnię rozbiorów osobiście (po pierwszym rozbiorze król pruski pisał w liście do d´Alemberta: ?Biednych tych Irokezów będę się starał oswoić z cywilizacja europejską?) lub posługując się przekupnymi marionetkami (?Drogi panie, przysłali mi w prezencie takie dobre futra, a ja jestem wielkim zmarzlakiem…? – donosi Wolter w odpowiedzi doktorowi Poisonniere na pytanie, czemu z takim zapamiętaniem wypisuje antypolskie bzdury).
Cały artykuł w numerze 6/2007 ?Tradycji?, kontakt z redakcją: etradycja@gmail.com